Paktofonika KiMeNoGrAfiA
PRIORYTETY
Wszystko ma swoje priorytety
Niestety
Wszystko ma swoje
Wady, zalety
Hierarchia wartosci
Obowiazki, przyjemnosci
Hip hopowa podroz do przyszlosci
W hip hopowej spolecznosci
Fokusmok juz gosci
Jedna jedyna sprawa
Godna wytrwalosci
Niewiarygodnie szybki smok
W swiecie swych wartosci
Powstalem z nicosci
Obralem droge ku wolnosci
Pierwszy priorytet
Obrany serca bitem
Chociaz inne perspektywy rozmyte
To c.d.n. nie sen
Wiem ze mam to we krwi jak tlen
Na pewno Pelna satysfakcja to jedno
Korzysc jest rzecza tylko pokrewna
Nie pekam, nie stekam
To innych jest udreka
Nie blagam, nie klekam
Mam radosc w tych dzwiekach
Swobodnie slowa platam
Na wszystkich moich frontach
Siedze, kucam, rozrzucam je po katach
Przyjemne z pozytecznym
To sukces odwieczny
Bez obawy, ja jestem bezpieczny
Ale w jakim sensie
Oto jest pytanie
Panie i panowie
Otwarte losowanie
Los tej loterii ciazy na jednej karcie
Nie mam wyboru, za to u ludzi poparcie
Prawdopodobienstwo jednak wieksze niz w totka
Ze ta karta to nie blotka
Mam manie
To ciagle slow kompletowanie
Tak bylo, jest i tak zostanie
Fenomenalne powierzchnie tnace moim priorytetem
Analizuje barwy, smocze oczy sa pryzmatem
Zatem czy to z kwadratem
Czy solowym traktem
Czy traktatem niepisanym
Polaczony z 3-X-Klan
Czy moze paktem z Mag Magikiem i
Rahim-o-logikiem
Jedno jest faktem
Jestem rymotechnikiem
Wszystko ma swoje priorytety
Niestety
Wszystko ma swoje
Wady, zalety
Hierarchia wartosci
Obowiazki, przyjemnosci
Hip hopowa podroz do przyszlosci
Jedyne niedogodnosci
Z powodu mej milosci
To szkolne zaleglosci
I brak wyrozumialosci
U gosci, ktorzy nie chca dzielic ze mna mej radosci
To boli
Pierdole, krece pokretlem glosnosci
Bujanie konika Magika
To nie filatelistyka
Czy numizmatyka
Nie mam tez ochoty na zabawy w zolnierzyka
Zegar tak tyka
A czas umyka
Ciagly trening sprawnosci
Do slownych walk 'kumite'
O autorytet, moj najwiekszy priorytet
Czy to dla mnie brawa bite?
Nie sadze, nie wierze
Zbyt wysoko nie mierze bo po co
Kiedy slowa sie tak cyklicznie koca
Przy tym gdy inni sie tak straszliwie poca
Dniem i noca
Spalonymi mostami
Lacze sie z miastami
Z takimi samymi jak ja
Hip hopowymi glowami
Tylko jedynie czasami
Pomiedzy levelami
Myslami
Zajmuje sie rzekami
Za plecami
A wiec informuje
W czym najlepiej sie czuje
W czym specjalizuje i co mnie raduje
W swiecie rzeczywistym stacjonuje
To tu funkcjonuje
I wciaz kombinuje
Szczescia na bazie czyjejs porazki nie buduje
Stale komponuje, rymuje
I sie edukuje
Pierwszy priorytet
I znowu z apetytem
Jedynej sprawie oddanie calkowite
To chroni mnie tak jak posla immunitet
Karmie duszyczki co nigdy nie sa syte
To w pyte
Ze nie tylko dla mnie to pozytek
A co zdobyte nigdy nie bedzie szczytem
Widze szczyt, a za szczytem
Zaszczyt za zaszczytem
Lsnienie mistrzostwa kieruje moim bytem
Ambicja spotyka sie z uznaniem i zachwytem
Wyrzeczenia sa tutaj jedynym zgrzytem
Priorytetem Ha I Pe Ha O Pe
eN I Gie De Igrek eS Te O Pe
Ide tym tropem
Bawie sie hip hopem
Zalewam potopem rymow klopot za klopotem
Mrowka i harowka
Wspolne ze soba slowka
Wolna od nich ma glowka
Zycie fajne jak kreskowka
Mam swoj cel
Jak pocztowka trafiac do adresata
W ten sposob podrozuje
Lecz nie jak Magellan dookola swiata
I nie ma bata
Na jakiekolwiek zmiany
Choc bieda przygniata
Wszystko ma swoje priorytety
Niestety
Wszystko ma swoje
Wady, zalety
Hierarchia wartosci
Obowiazki, przyjemnosci
Hip hopowa podroz do przyszlosci
--------------------------------------------------------------------------------
GDYBY...
Gdybam gdyby to nie bylo na niby
Gdybam gdyby to nie bylo na niby
Gdyby, gdyby to nie bylo na niby
Gdyby swiat caly
Obrosl w niebieskie migdaly
Gdyby Magik byl doskonaly
Gdyby podzialy gdzies sie podzialy
Gdyby ryby glos tez mialy
Kaktusy na dloniach by wyrastaly
Gdyby po Ziemi stapaly idealy
Bialy bylby czarny
A czarny bialy
Indywidualnie na zyczenie upaly
Wciaz smakowaly te same specjaly
Mineraly kazdej skaly
Szlachetne jak krysztaly
A wszystkie kabaly
To tylko kawaly
Gdyby czyn byl godny chwaly
Gdyby Fokus nie byl tak zarozumialy
Gdyby wrony nie krakaly
Gdyby kozy nie skakaly
Gdyby tak psy nie gryzly
Koty nie drapaly
A komary nie wkurwialy
Gdyby dyskojeby tak sie nie rzucaly
Gdyby rowniejsze z rownymi rownac chcialy
Gdyby nowe hip hopowe kluby powstawaly
Gdyby foki w klubach tych dupami wywijaly
A ekipy rymowaly
A sie nie napierdalaly
Gdyby sklady tak jak mowia reprezentowaly
Gdyby z piora slowa doslowne splywaly
Gdyby w Gie O Pe zwykle deszcze padaly
Gdyby szyby i kominy mnie nie otaczaly
A kraina Niby-Niby
Gdyby kromki spadaly odwrotnie
Gdyby przerzutnie pociagaly mnie okropnie
Gdyby rymy sie skladaly wielokrotnie
Gdyby hip hopowe glowy dostawaly stopnie
A stopnie wystawiane by nie byly pochopnie
Gdyby u mnie na oknie staly
Kwiaty paproci i niebieskie migdaly
Gdyby ich cechy sie uzupelnialy
Gdyby cudowne sny sie sprawdzaly
Gdyby Rahim zbieral pochwaly
Gdyby problemy zmienialy sie w banaly
Gdyby z wszystkich tresci moraly wyplywaly
Gdyby partnerki partnerow swych kochaly
Gdyby oczy nie plakaly
A usta sie wciaz smialy
Gdyby powracaly piekne chwile
I trwaly
Gdyby lepsze czasy nastaly
Gdyby kawki nie padaly
Gdyby paly nie scigaly
Gdyby sklady hip hop graly
Przy tym nie dawaly chaly
Gdyby gazy nie wybuchaly
A pozary nie wyniszczaly
Gdyby wody nie zalewaly
Kataklizmy nie istnialy
Gdyby bratnie dusze sie wspieraly
I sobie ufaly
Gdyby rymy tylko na wolno powstawaly
Gdyby farby nie zaciekaly
I na murze nie matowialy
Gdyby wielkie nominaly
Kazda kieszen oblezaly
Na plakatach by widnialy
Pfk inicjaly
No a konfesjonaly
By innowiercow pochlanialy
Gdyby wszelkie bariery pozanikaly
Gdyby zadne serduszka nie pekaly
Gdyby kary winnych spotykaly
GDYBY....
Gdybam gdyby to nie bylo na niby
Gdybam gdyby to nie bylo na niby
Gdyby, gdyby to nie bylo na niby
Gdyby swiat caly
Obrosl w niebieskie migdaly
Gdyby Magik byl doskonaly
Gdyby podzialy gdzies sie podzialy
Gdyby ryby glos tez mialy
Kaktusy na dloniach by wyrastaly
Gdyby po Ziemi stapaly idealy
Bialy bylby czarny
A czarny bialy
Indywidualnie na zyczenie upaly
Wciaz smakowaly te same specjaly
Mineraly kazdej skaly
Szlachetne jak krysztaly
A wszystkie kabaly
To tylko kawaly
Gdyby czyn byl godny chwaly
Gdyby Fokus nie byl tak zarozumialy
Gdyby wrony nie krakaly
Gdyby kozy nie skakaly
Gdyby tak psy nie gryzly
Koty nie drapaly
A komary nie wkurwialy
Gdyby dyskojeby tak sie nie rzucaly
Gdyby rowniejsze z rownymi rownac chcialy
Gdyby nowe hip hopowe kluby powstawaly
Gdyby foki w klubach tych dupami wywijaly
A ekipy rymowaly
A sie nie napierdalaly
Gdyby sklady tak jak mowia reprezentowaly
Gdyby z piora slowa doslowne splywaly
Gdyby w Gie O Pe zwykle deszcze padaly
Gdyby szyby i kominy mnie nie otaczaly
A kraina Niby-Niby
Gdyby rymy sie sklada
Gdyby kromki spadaly odwrotnie
Gdyby przerzutnie pociagaly mnie okropniely wielokrotnie
Gdyby hip hopowe glowy dostawaly stopnie
A stopnie wystawiane by nie byly pochopnie
Gdyby u mnie na oknie staly
Kwiaty paproci i niebieskie migdaly
Gdyby ich cechy sie uzupelnialy
Gdyby cudowne sny sie sprawdzaly
Gdyby Rahim zbieral pochwaly
Gdyby problemy zmienialy sie w banaly
Gdyby z wszystkich tresci moraly wyplywaly
Gdyby partnerki partnerow swych kochaly
Gdyby oczy nie plakaly
A usta sie wciaz smialy
Gdyby powracaly piekne chwile
I trwaly
Gdyby lepsze czasy nastaly
Gdyby kawki nie padaly
Gdyby paly nie scigaly
Gdyby sklady hip hop graly
Przy tym nie dawaly chaly
Gdyby gazy nie wybuchaly
A pozary nie wyniszczaly
Gdyby wody nie zalewaly
Kataklizmy nie istnialy
Gdyby bratnie dusze sie wspieraly
I sobie ufaly
Gdyby rymy tylko na wolno powstawaly
Gdyby farby nie zaciekaly
I na murze nie matowialy
Gdyby wielkie nominaly
Kazda kieszen oblezaly
Na plakatach by widnialy
Pfk inicjaly
No a konfesjonaly
By innowiercow pochlanialy
Gdyby wszelkie bariery pozanikaly
Gdyby zadne serduszka nie pekaly
Gdyby kary winnych spotykaly
Gdyby kazdy byl wyrozumialy
--------------------------------------------------------------------------------
JA TO JA
Przewaznie
Zachowuje sie powaznie
Przewaznie
Nikogo nie draznie
Przewaznie
Slucham rad uwaznie
Przewaznie
Nie czuje sie odwaznie
Przewaznie
Widac to po mnie wyraznie
Otoczenie nie dziala na mnie zakaznie
Poprzez wyobraznie kreuje wlasne ja
Adekwatne do imienia
eR plus A plus Ha
Robie co trza
Rymuje gdy muzyka gra
Jestem czlonkiem Pfk
A nie klubu AA
Pomyslow u mnie mnostwo
Niczym w worku bez dna
Badz co badz byc soba to domena ma
Pokazy mody i zurnale nie obchodza mnie wcale
Fason swoj dobieram sam jak staruszka korale
Mam typ osobisty niczym dowod
I osobisty powod
By czuc sie wygodnie, swobodnie
Polski rodowod w aktach
Opieram sie tylko i wylacznie na faktach
Pragne byc nietypowy, niepowtarzalny
Jednorazowy i oryginalny
Jesli kopiuje to tylko w punktach ksero
Gdy ktos powiela kogos
Uwazam go za zero
Mowie prawde szczera
Bo nie lubie gdy ktos klamie
Sluze pomoca, nie na kazde zawolanie
Mam wlasne zdanie i szereg racji
Niezmienny niezaleznie od miejsca, czasu i akcji
Od A do Zet, do Zet do A
Ja to ja to jasne jak dwa razy dwa
Lata leca, a ja to wciaz ja
O nie! Nie zalezy mi na tym by byc kanonizowanym
Ja to ja, wiec jako ja chce byc znany
Prawdziwym jak prawdziwek, nie jak sweter z anilany
Jedna zasada wciaz motywowany
Badz wlasna osoba
Badz co badz soba
Niech twa osoba bedzie ozdoba
Nie jednorazowo, lecz calodobowo
Trafiam bialym w czarne jak kula bilardowa
Oblicz pole podstawy jaka jest oryginal
Lub dzialania poletko, jesli jestes marionetka
To wroga sugestia, pozera cie jak bestia
Mow do serca bitu, bo tam jest amnestia
Od A do Zet, do Zet do A
Ja to ja to jasne jak dwa razy dwa
Proste jak drut, nigdy nie gram z nut
A rymow mam w brud, ktore trwonie
Gdy tylko stane przy mikrofonie
Od mikrofonu strony nie stronie, o nie!
Od A do Zet, do Zet do A
Ja to ja to jasne jak dwa razy dwa
Lata leca a ja to wciaz ja
Od A do Zet, do Zet do A
Ja to ja to jasne jak dwa razy dwa
Paktofonike Gutek juz zna
Technika Foqsonika wynika
Z ego wielkiego jak galaktyka
Nie brakuje mi zadnego skladnika
Do mojego ja, skala mnie nie dotyka
Pozwolisz, ze posluze sie przykladem
Jest pewien Smok, ktory nie jest gadem
Podaza sladem serca, a nie za stadem
Jego skronie ozdabia tkany wolnoscia diadem
Jego slowa sa szczescia wodospadem
Ta oto woda razem ze skladem
Zalewa jak ulewa lub zasypuje gradem
Chcesz czy nie jestes dla niego obiadem
Robie to co kocham, to nikomu nie szkodzi
Robie to no bo to lubie i wiem ze wiesz o co mi chodzi
Robie to no bo chce to robic a wiem ze to mi wychodzi
Chce i robie, cala reszta mnie nie obchodzi
Od A do Zet, do Zet do A
Ja to ja to jasne jak dwa razy dwa
Lata leca a ja to wciaz ja
Unikam odgrywania kiedy Ragga prezentuje
W jednym wiec celu badz co badz operuje
A skutek, wierz - 'Peace', pozytywny flo
podpisano Gutek
Od A do Zet, do Zet do A
Ja to ja to jasne jak dwa razy dwa
Lata leca a ja to wciaz ja
Od A do Zet, do Zet do A
Ja to ja to jasne jak dwa razy dwa
Paktofonike Gutek juz zna
--------------------------------------------------------------------------------
POWIERZCHNIE TNACE
Perfekcyjne opanowanie jezyka pomaga mi robic Cie jak chce
Poklon tobie wkomponowanemu w podloge MC
Nareszcie moj sztandar na maszcie
Wreszcie dlugo oczekiwane wejscie smoka
Stawiam sprawe jak kawe na lawe
Ze fenomenalnie miotam
Witam
Rewelacyjnie przeplatam zdan zlacza
Niekonczaca sie opowiesc, kiedy Fokus sie wlacza
Fiku-miku na patyku, dylu-dylu na badylu
Cuda wianki na kiju
Byleby dalej do celu
U, podoba mi sie tu
Gdy w reku ostre rzeczy moge cie pokaleczyc
Z Twego ucha jucha bucha
Za wysoko lecisz, zmysly tracisz
I o to chodzi stary
Cztery wymiary
Kultury hip hop
Ktory ze mna w konkury na moj slowotok
U, podoba mi sie tu jakem MC
Manifestuje moje fenomenalne powierzchnie tnace
Nauka na pewno dluga
Bo slow sztukowanie to sztuka
Wyrafinowana technika
Co z tego wynika
I co ci to da, nie wnikam
No coz, taka to moja podroz
To jako taka metoda na slowa
Jak kaskada rymow
Ktora teraz wlada Fokus
Smok
Wyrywam ci kregoslup
Dzis
Hip hop podawany na sposob MC
Z RP, przez 0.32 krece
I Ciebie tym nece
Powitaj nowa lancy nastepce
Be O Gie U Ce I Ce
Podoba mi sie tu
Ej, ej, MC, halabarda w rece
Mej nic wiecej
Twoja garda marna moja jest bardzo zwarta
Zaciskam palce i
Wyzywam cie do walki na przechwalki
Stoje i oczekuje kiedy ty wyskoczysz na palki
U, podoba mi sie tu jakem MC
Manifestuje moje fenomenalne powierzchnie tnace
Biala bron werbalna
Kontra palna, rymy jak ciecia w skron
To lap lap mikrofon
Moj hip hop Swoj leb chron
Teraz moja dlon
Rzuca K10 w RPG ze sceny
Uderza ma piesc w problemy
Ktore tu mamy na Ziemi
I gramy
Na trzy cztery skladamy litery
Litery w wyrazy, ktore we frazy a
Te z kolei w obrazy bez skazy
obrazy te wiele razy
Gina bez wiesci
Do formy wkladam tresci
I jesli sie juz nie miesci
Ustami lomotam, wyrazami miotam w locie
Tne je na czesci
Stary, ty mi tutaj nie tutaj
Rymem rzucaj
Piorunujaca akcja
Molodeklamacja
Skladaj albo spadaj
Rob cos a nie gadaj
Nie pierdol trzy po trzy
Kto tu jest najlepszy
Hip hop nie dzieli nas a laczy
U, podoba mi sie tu jakem MC
Manifestuje moje fenomenalne powierzchnie tnace
--------------------------------------------------------------------------------
ToNieMy
Co nie my
ToNieMy
Co? To ToNieMy
My nie klamiemy
Bo ToNieMy
W betonie toniemy
Tym co nie potrafia wspolczuc
My nie wspolczujemy
Bo ToNieMy
Nie pojmujemy wiecej niz zjemy
ToNieMy
Nie pojmujemy wiecej niz chcemy
Bo ToNieMy mozemy
To czego nie pragniemy
ToNieMy nie watpimy
Mimo ToNieMy nie snimy
Nie slyszymy, nie widzimy
ToNieMy to mowimy
ToNieMy
Einsteiny, Beethoveny, Tuwimy
Bo ToNieMy nie mierzymy
Bo ToNieMy nie trafimy
Bo ToNieMy Pfk
Toniemy z cala elita
Toniemy incognito
Toniemy finito
Czy toniemy my?
My Nie ToNieMy
ToNieMy jak gluchoniemy
Nie slyszymy czego nie mozemy
Nie my jemy i pijemy
ToNieMy pragniemy
ToNieMy zyjemy
Nie my polemizujemy
Nie my pod powierzchnia ziemi
Nie przesiadujemy
Nie rejestrujemy
Nie nagrywamy
Nie wiemy co gramy
Nie toniemy bo plywamy
ToNieMy poziom trzymamy
ToNieMy idee posiadamy
Nie my o nia dbamy
Ani sie nie ubiegamy
Nie ToNieMy sie staramy
My nie odpadamy
My nie popelniamy bledow
Nie mamy sklonnosci ani zapedow
Do czynienia wlasnej powinnosci
Do wykonywania odpowiednich czynnosci
Nieswiadomi wlasnej narodowosci
Bez obecnosci osobowosci
Nie my jestesmy pelni wiarygodnosci
"Ej, ej, skolujcie jakis bakens po znajomosci"
He? My? Nie, no co ty?
My i klopoty?
Nie brakuje nam ochoty do roboty
Przeciez wyciskamy z siebie siodme poty
Nie w glowach nam psoty ani zarty
ToNieMy uczeszczamy na party
ToNieMy stosujemy uzywki
Nieczyste zagrywki
Nie mamy pojecia co wklada sie do fifki
Nie my zieloni jak oliwki
Toniemy my?
My Nie ToNieMy
ToNieMy sie witamy gdy nie zaczynamy
I o nieuwage nie my prosimy
Nie eF nie O nie Ka nie U nie eS
Skladanie - rymy.
ToNieMy wyplywamy
ToNieMy zagle rozwijamy
ToNieMy bramy otwieramy
ToNieMy wszystkie klucze mamy
ToNieMy dzentelmeni
ToNieMy damy
ToNieMy chamy
Wiemy ze nie toniemy
Bo ToNieMy toniemy
Ani ja, ani ty, ani my
Niewiele wiemy
Niewiele nie rozumiemy
Czasu nie marnujemy
ToNieMy toniemy
Bo ToNieMy
My nie palimy, my nie pijemy
My sie nie bijemy
ToNieMy klniemy
ToNieMy mamy z policja problemy
ToNieMy malujemy
Nie kombinujemy kiedy nie mamy mamony
Nie rozrabiamy
Bo sie nie starzejemy
Nic nie wiemy
O jebaniu i sie nie jebiemy
Starych nie potrzebujemy
Bo na zyciu sie nie znamy
Do budy nie chodzimy
W pracy sie nie pokazujemy
Nie wysiadujemy w knajpach
I nic nie robimy bo nic nie umiemy
I w nic nie wierzymy
Nikogo nie pokonamy
Nikogo nie pokochamy
Bo my nie czujemy
I nigdy nie placzemy tak jak
Nie oddychamy
ToNieMy poszukujemy
I ToNieMy odkrywamy
Ze ToNieMy czegos nie chcemy
Toniemy my?
My Nie ToNieMy
--------------------------------------------------------------------------------
CHWILE ULOTNE
Kocham tylko tych co na to zasluzyli
Jeszcze nie szeleszcze kasa
Tak jak klasa z winyli
Wiec nie przepuszcze zadnej chwili
Gdyz zyje na kreske
W kazda chwilke wbijam szpilke
Jak pineske w deske
Zycie jem jak Milke
Bowiem wiem ze jestem lsnieniem
I okamgnieniem
Ze bede wspomnieniem
Za pozwoleniem, sprawdz to
Zanim schowasz dzien pod powiekami
Powiedz co z twoimi nie pozalatwianymi sprawami
Czasami wrecz zasysam otoczenie moimi receptorami
Zachwycam sie chwilami jak dobrymi produkcjami
Film na siatkowce zdobywa nagrode Grammy
Za brak porownania z celuloidami
Momentami pomiedzy oddechami
Zycie falami tsunami
Zalewa doznaniami i bodzcami
Razem z chlopakami chodzimy po miescie
Kilkanascie centymetrow ponad chodnikami
Taktowani przez dwa tysiac dwiescie
Przygniatani problemami
Ciagle na podescie
Z mikrofonami w ciaglym manifescie
Wezcie sprawdzcie to
Bo to widac w kazdym gescie
Jestescie, wiec zauwazcie to nareszcie
Odbierzcie dzisiejszy dzien jak podarunek
Cieszcie sie i obierzcie na jutro kierunek
Odwazcie sie, zrobcie ten krok
Podniescie wzrok
Na razie, strzalka, mowil Fokusmok
Lapie chwile ulotne jak ulotka
Ulotne chwile lapie jak fotka
Chwile ulotne chwytam
Jak sygnal satelita
I ta roznica
Nie kraze po orbitach
Lecz twardo stapam po chodnikach
Chce zyc aktywnie nim wyciagne kopyta
Jest pewna dewiza ktora znam
Carpe diem
Uznaja ja ludzie, z ktorymi gram
O tym wiem
Z kazdym dniem lapie chwile
Ulotne jak motyle
Na stale
Koduje we fragmentach badz cale
Zapamietalem juz ich bez liku
Wszystkie mam w sobie
Zadnej w pamietniku
Zas w notatniku badz w kalendarzyku
Notuje zadania i termin wykonania
Zgroza
Gandzia zostawia slady jak sanek ploza
A pamiec zawodna jak prognoza
To skleroza
Poza tym istnieje sprawnych komorek doza
Chwile przychodza tam jak koza do woza
Raz lapie chwile
Te slodziutkie choc krotkie
Innym razem te
Bezpowrotne i ulotne
Lapie chwile ulotne jak ulotka
Ulotne chwile lapie jak fotka
Zycie nasze sklada sie z krotkich momentow
Cudownych chwil czy przykrych incydentow
Niczego nie przegapie
Wszystkie je lapie
Korzystam z talentu
Przelewam go na papier
Wiec lapie chwile ulotne jak ulotka
Ulotne chwile lapie jak fotka
Dbam, by chwile ulotne jak notka
Nie ulecialy jak ulotna plotka
W niepamiec
Kazdy gest i kazde zdanie
Obrazy przed oczami
Zawieszone jak na scianie
Te wramie
To jedno co na pewno zostanie
Reszta przeminie jak znoszone ubranie
Dwadziescia lat minelo jak jeden dzien
Nie masz co wspominac?
Lepiej swe zycie zmien
Poki czas
Nie czeka na nas
Wiec zaspiewaj jeszcze raz
Mamy po dwadziescia lat
Przed soba caly swiat
Przed soba caly zycia szmat
Wiec jestem rad
Z kazdego poranka i wieczoru
Dawno juz dokonalem wyboru
I jestem dyspozytorem wlasnych torow
Spelniam sie w muzyce hard core'u
I wiem, ze wspomnienie nigdy nie zginie
Tak jak wspomnienie o pierwszej dziewczynie
Jak czasy podstawowki
Zbite butelki, ubite lufki
Starte zelowki w podrozy
Polowanie na chwile sie nie dluzy, sie nie nuzy
Lapie chwile ulotne jak ulotka
Ulotne chwile lapie jak fotka
--------------------------------------------------------------------------------
WC
Sprawdz Sota
Uwaga, wszyscy do schronu
Max super hiper mega MC
W kolejce do mikrofonu
Siewca pogromu
Wlasciciel tronu
To zwiastun nadejscia chwili Armaggedonu
Poteznym jest juz jego stadium embrionu
Piorunujacy jak Zeus dla tych bez piorunochronu
Trwaly i twardy jak konstrukcja z zelbetonu
Spusc z tonu
Albo czeka cie akt zgonu
Mag super hiper mega MC
Mag super hiper mega MC
Mag super hiper mega MC
trzy-, trzy-, trzy-, trzymam cie w rece
Mag super hiper mega MC
Mag super hiper mega MC
Mag super hiper mega MC
Strasznie super hiper mega MC
--------------------------------------------------------------------------------
NOWINY
Okej, teraz go zarymuje
Sa nowiny
Skurwysyny... dziewczyny...
Sa nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
Nawet jesli wszyscy juz w ciebie zwatpili
Pokaz ze sie mylili
Nie czekaj ani chwili
Dluzej
Zycie to nie zawsze droga
Na niej roze
Duze Pfk, raz na dole, raz na gorze
I potrafie slodko-kwasny
Byc jak chilli gdy sie wkurze
To nie do wiary!
To czary-mary!
Slysze w oddali
To surrealizm, jak Salwador Dali
eM A Gie I Ka
Tak jak Mulder i Scully
Za was jointa spali
Tym co sie odwrocili
Pfk nie sa mili
Jak Milli Vanilli
Czyli
Zapraszam skurwysyny
Na me narodziny
To nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
Sa nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
eM A Gie I Ka
OK skurwysyny
Sa nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
(Co za licho)
eM A Gie I Ka jest
Zycie to teatrzyk
Nikt sie nie oglada
Kazdy patrzy
Jak zdobyc glowna role
Najlepiej raz, dwa, trzy
I pierdole
Wole byc otwarty, odkryty
Na stole karty
Chcieli mnie pogrzebac
Oho! Wolne zarty!
Czy zajmujesz sie biznesem
Czy hip hopem
Tu i tu lapia okazje podrozujac autostopem
I pochopne opinie
Egzotyczne jak pinie
Spojrzmy prawdzie w oczy
Z tego nikt sie nie wywinie
Skurwysynie ej, uwazaj,
Kiedy znajdziesz sie na minie
Bedzie bum! Bum!
Czy slyszysz ten tlum?
Gra eM A Gie I Ka
Znow robi szum
I szura
Nie jak huragan, wichura
A wbrew zasadom, wbrew fizyki prawom
Ruszam sie zwawo
A wiec bijcie brawo
Skurwysyny
Z wykopaliska mej skamieliny
eM A Gie I Ka
OK skurwysyny
Sa nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
(Co za licho)
eM A Gie I Ka jest
Sa nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
Sa nowiny
eM A Gie I Ka
OK skurwysyny
Sa nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
(Co za licho)
eM A Gie I Ka jest
Juz wyrok wydali
Wyrok wykonali
Zywcem pogrzebali
Mnie to wali
Na fali, skurwysyny
Co? Kpiny? To nowiny!
Czyzby zrzedly wam miny?
Dzwieki maszyny
Z powrotem na szyny
eM A Gie I Ka
Powoli na wyzyny
I przypomne wam styl
W ktorym jestem jedyny
Raz, dwa, trzy, no i wy
Skurwysyny
Brak tematow czy podzialy ponad porozumieniem
Tak czy tak, milo bylo
Dla was wszystkich byc natchnieniem
Bo za te wszystkie lata
Tu jest rekompensata
Znow jestem skory
Zbijac score'y jak na automatach
A dlaczego
Znowu ufam memu superego?
Nie pytaj, tego nie wie nikt
Bo nikt nie wie tego
Ze mam cos czego nie masz ty
A to cos wspanialego
I szukaj tego czegos
W moich tekstach zawartego
To kwestia szczerosci nie zaden wybor
Ja, eM A Gie I Ka
Ekskalibur
I nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
eM A Gie I Ka
OK skurwysyny
Sa nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
(Co za licho)
eM A Gie I Ka jest
Sa nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
eM A Gie I Ka
OK skurwysyny
Sa nowiny
Z wykopaliska mej skamieliny
(Co za licho)
eM A Gie I Ka jest juz
--------------------------------------------------------------------------------
NIE MA MNIE DLA NIKOGO
Nie ma mnie dla nikogo...
Nie ma mnie dla nikogo...
Znasz to, nie?
Ogolnie dostepne na biezaco
Istne zycie na goraco
Zalatwiam sprawe pieklaca
Jak zwykle nowe sie wtraca
Ma glowe zmaca
Czesto z rownowagi wytraca
Z czasem
Wplywa to na mnie meczaco
Niepokojaco
Z natlokiem spraw stresujaco
Wiesz, w ciaglym pedzie, biegu,
Szarych ludzi szeregu,
Czasem w bledzie. Szczegol!
Posrod twardych regul
I na sniegu slady
Ludzkiej defilady
Sciemniane obiady
Zajob do przesady
Praca, laska, dom, wyklady
Kumple i sklad ponad sklady
Super podklady, wywiady, kolejne estrady
Cale miriady tych kwestii
Nie dalbym rady bez autosugestii
Zalatwic tych z tych lezacych w mej gestii
Wtloczony w szablon monotonii
Jak w 'Diablo'
Wyrwany z agonii
W matni problemowej toni
W nieustannej pogoni za spokojem
Czasem spedzam we dwoje
Gdy nastroje tworza sentymentalne przeboje
Kiedy wiem na czym stoje
Swoje
Smutki na partnerki ramieniu koje
Cale roje spraw zostawiam poza pokojem
Poje energie na kolejne boje
Gnoje wewnetrzna paranoje
I w kierat wkraczam
Wpierw sie dwoje
Cele wyznaczam
Potem troje
Z drogi nie zbaczam
Poza terytorium dzialan nie wykraczam
Przytaczam sens mej nieobecnosci
Z koniecznosci odciecia od rzeczywistosci
Bo smak wolnosci szkicuje
Szkielet zycia abstrahujacego od sklonnosci
Do zawilosci
Do duchowej starosci
Oglaszam wszem i wobec
Nie ma mnie dla ludzkosci
Chce miec spokoj
W stresowych sytuacji
Natloku
Jestem jak statek zadokowany
W doku
Od poltora roku
Nikogo na widoku
Tylko dzwieki hip hopu
Na dziewiatym pietrze w bloku
Tak miedzy nami
Sam na sam z plytami
Nikt mi nie da tego
Co to wlasnie da mi
Badam grunt pod stopami
Gdzie mi kurwa z butami
To jak konca szepty
Slyszane za uszami
Wciaz sami jak palec
Co dobrze nie wrozy
Obcy jak osmy pasazer podrozy
Milionami
Na przestrzeni Ziemi rozsiani
Obcuja tu obcy wyobcowani
Ludzie
Co to ma byc?
Pytam
Co to ma znaczyc?
Tego wrogom nie mozna wybaczyc
Niestety
Wszystko ma swe priorytety
Vis a vis z drzwiami
Od pokoju do planety
Panie i panowie
Sa tacy co staja na glowie
Tak, jakby wszyscy byli w zmowie
Do czasu az sobie jeden z drugim uzmyslowi
Jacy oni wszyscy sa malostkowi
Az rzygac sie chce
Ten kto to wie, kurwa
Zycie upstrzone jak golebim gownem
Bulwar
Zrobi tak jak ja
Pojdzie wlasna droga
Procz cienia
Nie ma ze mna nikogo
W powietrzu czuc Heinekenem
Gdy zegnam sie z problemem
Pokoj dla tych co w pokoju sa
Sam na sam z tym 'sound systemem'
Wiem, ze czasem trudno byc Supermanem
Gdy wtlaczany pod cisnieniem
stres jest dzialan terenem
Znam jak Ty te noce nieprzespane
By nad ranem
Zawiklane kwestie podjac z nowym
Planem jak z taranem
Dokladnie znam to
Mam te same
Mysli skolatane
Znam to, to jest mi znane uczucie z tym zwiazane
Co jest grane?
Marzenia niewypowiadane
Zapominane bo nie doczekalem sie na zmiane
Przekonanie
Ze po ktoryms ciosie sie nie wstanie
Co jest grane?
Czasem glupie pytanie, nie?
Bakanie, popadanie w manie
Zycie diametralnie inne niz to na ekranie
Walka o przetrwanie
I kombinowanie
Wprowadza mnie w stan zly zdecydowanie
Za duzo sytuacji ktore szybko nuza
Za duzo ruchow ktore niczemu nie sluza
Duzo za duzo akcji ktore wszystko burza
Ktore zle wroza
Tak jak cisza przed burza
I lza jak psy
Pierdolac trzy po trzy
Ej, ej, ej Ty
Trzeba bylo myslec gdy
Po fakcie lzy zalaly ci oczy
I tak przez siedem dni
Dzien w dzien ten sen sie sni
Witam Cie dniu z poziomu fotela
Z wnetrzy M3
Witam cie, dniu niewdzieczny
Tu po tej drugiej zlej stronie teczy
Witam bez kwiatow nareczy
Bez zastrzezen
Dzien, ktory przede mna pietrzy
Jeszcze wiekszy
Cien nad swiatem wewnetrznym
Witam, choc z dnia na dzien coraz bardziej niezreczny
Jestem tenze gest nikt mnie nie wyreczy
Wiesz jak meczy
Myslenie o stanie rzeczy
Wiesz jak jest, gdy czyjs czyn czyims slowom przeczy
Wiesz jak to leczyc
Lecz to kaleczy
Race THC
Jak dwa ostrza mieczy
Na razie walcze
I na jaranie warcze
Chcesz tez uwierz ja
Dostarcze Ci tarcze
Moze nie wystarcze
Ale bede tuz obok
Procz ciebie nie ma mnie dla nikogo
--------------------------------------------------------------------------------
JESTEM BOGIEM
Mam jedna pierdolona schizofrenie
Zaburzenia emocjonalne
Prosze pusc to na antenie
Powiem ci ze to fakt
Powiesz mi ze to obciach
Pierdole cie
I tak rozejdziesz sie po lokciach
Bo ja jestem Bogiem
Uswiadom to sobie
Slyszysz slowa od ktorych wlos jezy sie na glowie
O rany rany
Jestem niepokonany
Ha I Pe Ha O Pe
Bez reszty oddany
Przejebany
Potencjal niewyczerpany
Chyba w DNA on byl mi dany
Czekaj Fokus, Rah
Jeszcze oszaleja wszystkie pizdy
Gdy poznaja moj urok osobisty
Dusze artysty
To jaki jestem skromny i bystry
Szczery do bolu
Ze az przezroczysty
I wiesz co mnie boli
Ze w glowach sie pierdoli
Zaklocony
Pokoj ludziom dobrej woli
Jestem Bogiem
Uswiadom to sobie
Ty tez jestes Bogiem
Tylko wyobraz to sobie
W pelni poczytalny
Za czyny swe odpowiedzialny
Jak ty nieprzemakalny
Pedzi tu jak halny
Wyprzedza swiat realny
Nawiedza wirtualny
System binarny
Material latwopalny
Da przeplyw momentalny
Energii, cios werbalny
Kandydat potencjalny
Na wystep teatralny
Doznaje szoku w 2000 roku
Za to spalmy
Pora na elaborat
Eksperymentalny
W sposob niekonwencjonalny
Glosze tresci, sluchaj prosze
Trafiam cie w punkt centralny
Wiedz ze niepewnosci splosze
Nastrosze sie
Gniew boski jest nieobliczalny
Unosze cie
Bo z gory widok kapitalny
I idealny obraz
Jak krajobraz tropikalny
Monstrualny krach
Rah nieprzewidywalny
Jestem Bogiem
Uswiadom to sobie
Ty tez jestes Bogiem
Tylko wyobraz to sobie
Widze, widze, widze
Wiecej wiem wiecej
Tak to jest mniej wiecej
Ucze sie sztuki zycia
Hip hop to moj sensei
I rzucam tym
A to jak kauczuk
Czysta technika
Zadnego falszu
Niuanse
Sensacyjne seanse
W bezsensie sens jest jedynym awansem
Balansem w naturze
Rownowagi korekta
Unosze sie ponad to
Na specjalnych efektach
Cel
eS eM O Ka na kartki biel
A eN Be eL O Ka E Jot Be E eL
Lekko jak hel napelniam trwoga
I zapewniam jak wrogom kontakt z podloga
Twa dozgonna chec dorownania swym bogom
Ogrom Pfk
Podaza swa droga
Przysiegam na ogon
Uwierzysz w co zechce
A poczujesz jeszcze od tych lepsze dreszcze
Jestem Bogiem
Uswiadom to sobie
Ty tez jestes Bogiem
Tylko wyobraz to sobie
--------------------------------------------------------------------------------
LEPIEJ BYC NIE MOZE
Lepiej byc nie moze
Jak bedzie sie okaze
A ze to wlasnie jest
Everest moich marzen
W przyspieszone tryby zycia wchodze
Ja piechota nie chodze
Bo sie bujam wozkami po drodze
Calej zalodze Pan slodze
Tylko na pierwsza klase sie godze
Tone w sygnetach, zlotych kietach
Kotku, wybierz wakacje moze Kreta
Slicznie!
Kobieta kocha mnie bezgranicznie
I fizycznie i platonicznie
Banknot szelesci w kapsie jest fantastycznie
Non stop humor notorycznie
Wiecznie za kierownica Jeep'a
Swiatecznie, co dnia wszedzie nosze miano VIP-a
I super typa
Razem ze mna ekipa
Krecimy kolejnego clipa
Tym razem numer na plyte Mobb Deep'a
Telefon 'pipa'
Halo, wynajmuje loze
Miekkie chce podloze
Zycie w kolorze
Kazdy mi pomoze
O kazdej porze mam wszystko
Lepiej byc nie moze
Sa momenty
Gdy wyobrazam sobie zycia lepszego fragmenty
Tworzac wzorzec
Sumujac elementy
Mogac orzec
Lepiej byc nie moze
O tym rymowane slowa w tym utworze
Nie potrzeba mi wiele
Wystarczy czarter na Seszele
Przyjaciele, holenderskie ziele
Glebokie fotele
I konsola na czele
Z telewizorem o plaskim kineskopie
Oto w czym topie to co zarobie na hip hopie
Moj talent to ekwiwalent akcji
Ulokowanych w ropie
Kazdy bank w Europie wie
Ze eS eM O Ka jak Hworang kopie
Sprawdz to chlopie
Stale pale konopie
Wszystko ma priorytety
Ja mam lancuch zloty
I w dupie sprawy dotyczace wysokosci kwoty
Za samochody, jachty, posiadlosci, samoloty
Nie mysle o tym kiedy wsiadam do mojej Toyoty
A ze mna wsiada "!" ubrana u Diora
Od rana do wieczora do roboty jest kontrola
Mikrofonu i nic wiecej
Wiec lepiej byc nie moze
Mam zycie kolorowe jak w technikolorze
Co stworze sprzedaje sie w tysiacach egzemplarzy
Czasami nie starcza mi czasu
Na rajdy Jeep'ami po plazy
Z kumplami, bo przesiaduje w studiu
Wlasnie tak to sie robi na poludniu
Bywam w jednym dniu na obu stronach globu
Wrogow zazdrosc wpedzila do grobu
Nie bez powodu zreszta
Mag i Rah tu tez sa
Nie ma sposobu by usunac ich i mnie stad wiesz to!
Sa momenty
Gdy wyobrazam sobie zycia lepszego fragmenty
Tworzac wzorzec
Sumujac elementy
Mogac orzec
Lepiej byc nie moze
O tym rymowane slowa w tym utworze
Z powodzeniem moge miec co podyktuje mi pragnienie
Nie mowiac juz o napaleniu na palenie
Tego czego nie ma w menu
Ja mam na zamowienie
I mam to jak w banku tak jak wav'y mam w Vienie
Zewszad otacza mnie najblizsze otoczenie
I jak Nosowska mam czysciutkie sumienie
Gdy cztery litery terenowka w terenie woze
Mam z baldachimem loze
W nim na rodzine loze
Brzuchem do gory
Dzien ktory byl ponury jest non stop kolor
Jak kolorowe mury
No bo ma szafa gra
A w niej winyle, garnitury
Na specjalna okazje zaspakajam swa fantazje
Mam swiat na wyciagniecie reki
Dzis padlo na Azje Wschodnia
A konkretnie na Tokio
By nie stracic kontaktu kontaktuje sie Nokia
Mam glowe w chmurach, kiedy wyjrze przez okno
I w sumie me mienie przerasta wyobrazenie
I nie byc moze lepiej byc nie moze
Tak jak w tym refrenie
Sa momenty
Gdy wyobrazam sobie zycia lepszego fragmenty
Tworzac wzorzec
Sumujac elementy
Mogac orzec
Lepiej byc nie moze
O tym rymowane slowa w tym utworze
--------------------------------------------------------------------------------
ROB CO CHCESZ
Swiat schodzi na psy
Razem z nim ty
Wierzysz mi?
Policzone sa twoje dni
Wiesz jak jest
Tu chodzi o moja troske
Bo niezbadane sa wyroki boskie
Wiec rob co chcesz
Pod uwage bierz
Mozliwosci
Przyczynowo-skutkowe zaleznosci
Trwa poscig
Za kasa, pozycja, dupami
Gdzie ludzie rozmineli sie z wartosciami
Tego nie wiem, ale
Sprobuj dac im palec
Kto jest kto przekonasz sie doskonale
Hipokryci
Dla mnie daremnie ukryci
Ich dewizy
Szydercze oczka, usmiech Mona Lisy
W glowach schizy
Wynikiem mej ekspertyzy
Sprawdz kto kogo teraz ujmuje w ryzy
Oto nadchodzi Magik
Z jezyczkiem uwagi
Robie ci kielbie we lbie
Nie gorzej niz dragi
Pozycza ode mnie kwote
Mowi, ze odda potem
Ze mnie robisz idiote?
Robiac z siebie idiote
No to kwita
Oto w nowym swiecie cie wita
eM A Gie I Ka
I Paktofonika
Masz jakies ale?
Sie zmachales?
Albo spadles z byka
Cos czyka Cie, drapie
Cos cie dotyka
Lub fatalnie
Uposledzony emocjonalnie
Mowie ci legalnie
Sterowany zdalnie
Teraz siadaj - ja wykladam
W ciszy sluchaj
Bynajmniej
To nie poezja dla ucha
Aha, u-cha-chany
Ja bo sprawa krucha
Proznego klamczucha
Co wyzional ducha
Juz dawno
Rob co chcesz
Byle nie pojsc na dno
Rob co chcesz
Wiesz i nie zaluj, no!
Dwa tysiace loopy
Dwa miesiace zupy
W taki upal kazda glupia dupa da ci dupy
Spojrz, ej, na jej ruchy
Ujrzyj
Jak sie meczy
Wez ulzyj jej
Sprawdz jak jeczy
Pod toba
Takie potem nie placza, to dobrze
Owszem, wlasnie dales zgwalcic sie dobrze
O Boze, to ze byla taka latwa
Raz to nie wina twa
A dwa to pulapka
Moze glupia dupa ta od trzech tygodni w ciazy
Lata, na tate faceta szuka taka szmata
Ja tam
Co chce mam
Nie chce wiecej niz chce sam
Zgniatam a nie zjadam
Owoce jak Adam
Znam
Obiekty westchnien
Przez sugestie
Z Cosmo
Zamienione w bestie
Wiec ostro
Zaczytani w CKM-ie
Chuj, ze sciema na sciemie
Gdzies tam odpowiedz drzemie
Ja wizerunek zmienie swoj
Nie zaluj
Pewne siebie ruchy
Zapewniaja co noc na noc dupe do poduchy
Wiec
Rob co chcesz
Moze wieczor ze swiecami
Lecz zadowolona bedzie suka skuta kajdankami
Dopiero
Hetero ja a ona bi wiec da mi
Z kolezankami
Nie mam wyboru
Mysli sie jajami wtedy nie? no te
Zajebala mi z numerami
Waznymi komorke
A jej dziurke ciurkiem wytrychami
Jej sluzem upackani
Slusarze jak ja pojebani
Wiesz co
Kurwa ci mowi, ze dzis da ci za nic
Tez cos
Wierz w co chcesz
Rob co chcesz
Dup co chcesz
Zreszta
Ja moge gadac
A ty i tak pojdziesz zla sciezka
O, o, otoz to
Poznajesz ja
I serca K.O.
Czeka cie bo
Zadurzony po
Uszy swe o
Kazdej porze to
Pozytywne flo
Wszystko inne w tlo
Dziennie planow sto
Slodkich akcji gro
W koncu wkladasz go
Boli
Nie sluchaj bo pierdoli
Nie jestes pierwszym
Ktorego szkoli
Tak zadowoli
Cie niezmiernie
Pieprz to
Ocknij sie, bo skonczysz miernie
Wiesz to
Ze trzeba podchodzic biernie
Rozczarowany?
A przyrzekala zyc wiernie
Na chate wpada
Siada
Opowiada
Ciniu!! Zdrada?!
Och, to przesada!
Spadaj
Mala moja rada
Twe tlumaczenie mi nie odpowiada
Wiec sluchaj a nie gadaj
Dlaczego tak a nie inaczej?
Jak to dlaczego?
Chcialas tego, wybralas
Wczuj sie w pokrzywdzonego
Jak to dlaczego?
Chcialas tego, wybralas
Zrozum pokrzywdzonego
Na droge calus
Przez zycie pedaluj
Rob co chcesz
Niczego nie zaluj
Rob co chcesz, mysl
Niczego nie zaluj
Rob co chcesz, bierz
Niczego nie zaluj
Rob co chcesz, niczego nie zaluj
(Chciales, wybrales) P
(Chcialas, wybralas) L
Ej, w dupe mnie pocaluj wiesz!
--------------------------------------------------------------------------------
W MOICH KRĘGACH
Kiedys grono ludzi sie zebralo
To malo
Kasety wymienialo
Z muzyka wspaniala
Wszedzie naokolo gralo i huczalo
Wszystko w dwoch slowach sie zawieralo
Potem spotkania na rynku
Mile towarzystwo, cieplo jak przy domowym kominku
Mini koncerty na swiezym powietrzu
Na lawce, te wieksze na scenie w budynku
Bity podawane przez Baka za pomoca ust
Dla kazdego, trafiajace w kazdy gust
Moje rymy prosto z bani dla odbiorcow kompanii
Wokol skejci z dekami i przechodnie nieznani
Wszyscy zgrani niemozliwie
Jeden tok myslenia
Ten sam punkt zaczepienia
Pierdolnal ciezki bas!! bas!!
Wszystko pozmienial
Osoby zwatpily, nastapily wykruszenia
Ucieczka w dragi bez zastanowienia
Coz, slabe charaktery sa nie do ocalenia
Juz wielu zniklo jak widziadlo
W gowno wpadlo
W moich kregach juz wielu odpadlo
W moich kregach juz wielu odpadlo
Oni juz odpadli
Niczym bombka z choinki spadli
W kiepskie klimaty popadli
I obce towarzycho, a wszycho
Bylo zajebicho
Kazdy bujal sie z ucieszona micha
To na impre, to na ognicho
Zawsze spokens, nigdy nie bylo licho
Potem cos na przeszkodzie stanelo
Braterstwo runelo
Chujowe akcje wszczelo
To co w sercach plonelo
Z wiatrem przeminelo
Slabe osobowosci zgielo
Dzielo wspolnej wiezi zsunelo
Z krawedzi
Chwile ulotne sa, czas zbyt szybko pedzi
Szkoda tych, ktorzy juz poodpadali
Zal mi tych, ktorzy juz poodpadali
I choc zal mi ich, nie jestem po to, by sie zalic
Lecz ustalic
Wiezy musialy sie spalic
Bezsprzecznie, nic nie trwa wiecznie
Mimo iz oni odpadli, Rah dalej walecznie
W moich kregach juz wielu odpadlo
W twoich kregach juz wielu odpadlo
W moich kregach juz wielu odpadlo
W naszych kregach juz wielu odpadlo